Monday, June 11, 2007

Nie tylko Shlomo Morel

Zyjacych zbrodniarzy jest wiecej.W wiekoszsci maja sie dobrze.czesc korzysta z nowych "zyciorysow' ,czesc z anonimowosci .
Pamietam swoje zdziwienie kilkanascie lat temu gdy dowiedzialem sie o smierci w Warszawie ober-kata polskich patriotow -Bermana.pojecia nie mialem ,ze ten arcy-bies przez wiele lat byl redaktorem Panstwowego Instytutu Wydawniczego .
O nastepnym mordercy udajacym polskiego patriote pisze "Nasz Dziennik":


Autor znanej książki o deportacjach Polaków do Związku Sowieckiego ma na rękach krew rodaków, którzy walczyli po wojnie przeciwko sowietyzacji kraju

"Mnóstwo Kainów jest pośród nas…"

Wśród polskich sybiraków i kresowiaków dużym zainteresowaniem cieszy się książka Zbigniewa Domino "Syberiada polska". Autor ma niewątpliwy talent literacki i dobrze zna realia sowieckich deportacji obywateli polskich od 1940 roku. Gdyby jednak jego czytelnicy wiedzieli, czym się Domino zajmował w przeszłości, pewnie niejeden by zadrżał. Tak było z panią Joanną Stankiewicz-Januszczak (rodem z Lidy, rocznik 1920), która jako 20-letnia konspiratorka na terenie okupacji sowieckiej stanęła przed sowieckim kolegium wojskowym, potem była więźniarką w Mińsku, wreszcie w czerwcu 1941 r., po ataku niemieckim na Sowiety, została pognana wraz z tysiącami innych więźniów, w nieludzkim marszu śmierci do Ihumenia (Czerwieni). Cudem ocalała. O "karierze" Zbigniewa Domino dowiedziała się podczas otwartego wykładu dr. Krzysztofa Szwagrzyka z wrocławskiego IPN na temat powojennych zbrodniarzy - sędziów i prokuratorów wojskowych. Oto uwagi i refleksje pani Joanny Januszczak.

"Mnóstwo Kainów jest pośród nas...". Te słowa ze słynnego "Chorału" Kornela Ujejskiego przyszły mi na myśl, gdy usłyszałam od dr. Krzysztofa Szwagrzyka, kim był Zbigniew Domino, autor "Syberiady polskiej". Przypomniałam też sobie, co śp. profesor Tomasz Strzembosz napisał w przedmowie do jednej z recenzowanych przez siebie książek: "W sposób wyraźny zaznacza się więź pomiędzy autorem a jego twórczością, odbija się osobowość". Po przeczytaniu tego zdania zrozumiałam, dlaczego instynktownie rozpoczynam czytanie książek od informacji o autorze. Chociaż zawsze to robiłam, nigdy nie zastanawiałam się, skąd ten odruch, zanim nie przeczytałam cytowanego zdania.
Uwaga profesora Strzembosza znalazła potwierdzenie w przypadku pisarza, a raczej powiedzmy od razu, prokuratora wojskowego Zbigniewa Domino, który ma w dorobku kilka poczytnych książek, ale przede wszystkim - krew rodaków na rękach. Tymi rękami pisał nie tylko książki z wojennych dziejów naszego Narodu, ale i uzasadnienia wyroków śmierci na polskich patriotów... Pewnie nie sprawiało mu to większej trudności, bo fantazji mu nie brakowało, a do tego ta lekkość pióra...
Do lektury "Syberiady polskiej" zabierałam się z odrazą, bo już znałam prawdę o prokuratorze Zbigniewie Domino, ale gdy zaczęłam czytać, nie mogłam się od niej oderwać. Cały czas towarzyszyła mi cytowana myśl profesora Strzembosza.
Domino nie mógłby napisać takiej książki, jak "Syberiada polska", gdyby nie "maxima pars fuit". A jeżeli przeżył sowiecką deportację, to jak mógł im tak później służyć przeciwko własnemu Narodowi? Czyżby pragnienie kariery tak mogło głos sumienia i honor Polaka zagłuszyć?! Czy spotykając się z czytelnikami, nie obawia się, że ktoś go kiedyś zapyta: "A jak przebiegała egzekucja Kowalskiego, Nowaka, Sienkiewicza, Michalskiego...". Co wtedy odpowie? Czy odważy się spojrzeć w oczy bliskim swych ofiar?
Ostatnio Program 1 TVP powtórzył spektakl o procesie Witolda Pileckiego. Prokurator w tym procesie bardzo mi przypominał prokuratora i pisarza Zbigniewa Domino. Czy jednak pan Domino (a może nie należy pisać "pan", bo panowie w tym czasie byli tylko w Londynie…) ma jakieś wyrzuty sumienia? Teraz, kiedy skazani przez niego "bandyci" okazali się - po zeskrobaniu propagandowej czarnej farby - bohaterami walczącymi o wolność i niepodległy byt naszej Ojczyzny... Na pewno nie jest dumny ze swej dawnej "pracy", bo na żadnej obwolucie książki nie spotkałam najmniejszej wzmianki o działalności "pozaliterackiej", prokuratorskiej autora. Więc gdzież jest ta więź pomiędzy autorem i jego dziełem, o której mówił profesor Strzembosz?
"Syberiada polska" jest niewątpliwie najlepszą książką Domino. Jest chyba wyrazem jego osobistych przeżyć, o czym świadczą data i miejsce urodzenia autora. Raz jeszcze zapytam więc uparcie: gdzież jest ta więź?...

Joanna Stankiewicz-Januszczak



Zbigniew Domino (ur. 21 XII 1929 r. w Kielnarowej, pow. Rzeszów) jako dwudziestolatek poszedł na ochotnika do wojska. Został słuchaczem tzw. Oficerskiej Szkoły Prawniczej, która produkowała pseudoprawników, posłusznych komunistom, ferujących i uzasadniających wyroki na Polaków, którzy walczyli z sowietyzacją kraju. Został śledczym Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Poznaniu, później podprokuratorem Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Zielonej Górze, wreszcie wiceprokuratorem Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Między innymi 7 sierpnia 1952 r. asystował przy egzekucji ppłk. Władysława Minakowskiego, oskarżonego o "spisek" w wojsku. W latach 1956-1959 był prokuratorem "do specjalnych poruczeń" Naczelnej Prokuratury Wojskowej, później prokuratorem Marynarki Wojennej. Wrócił do Naczelnej Prokuratury Wojskowej, został szefem Wydziału do Spraw Szczególnej Wagi. W latach 1973-1975 był oficerem do zleceń specjalnych Głównego Zarządu Politycznego Wojska, czyli struktury, która nakładała ideologiczny kaganiec na wojsko i społeczeństwo w ogóle. Przeniesiony w roku 1975 do rezerwy jako pułkownik (od 1966 r.). Członek Związku Literatów Polskich, w 2005 r. odznaczony Krzyżem Zesłańca Syberyjskiego przez prezydenta RP.
W roku 2001 wydał "Syberiadę polską". Zachęcał do jej lektury w telewizji publicznej, mówiąc o tragedii Polaków wywiezionych na Sybir... Niewielu z jego czytelników ma dziś pojęcie, że Zbigniew Domino jest "towarzyszem pułkownikiem". Nigdy się tym nie chwali…

Na podstawie danych zebranych przez dr. Krzysztofa Szwagrzyka

No comments: